Wróciliśmy już w większości do naszych domostw. Nie wiem czemu, ale zawsze mam ochotę płakać kiedy mijam w drodze powrotnej tablicę Częstochowa, kiedy jadę tymi samymi drogami którymi dzień lub dwa dni wcześniej wytrwale maszerowałem przezwyciężając własne słabości… Jak łatwo jest wsiąść w samochód, autobus lub pociąg i w kilka godzin pokonać w komfortowych warunkach trasę która została wcześniej okupiona wysiłkiem, potem, bólem i radością pielgrzymowania na nogach. Kto nigdy nie doświadczył tego uczucia specyficznego smutku, ten powinien na prawdę iść i poczuć, że życie potrafi mieć także inne odcienie i oblicza. Jutro niedziela, dzień pański, kilka chwil odpoczynku i uzupełnienia sił. W poniedziałek powrót w szarzyznę życia, praca itp. Ale w pamięci mam ciągle każdy z tych 11 wyjątkowych dni, każdą rozmowę, mszę, modlitwę… Tego się nie zapomina i dla takich chwil właśnie warto żyć 🙂
Nagrania dodam w kolejnym poście, dziś jestem zbyt zmęczony by biec teraz po nie 😉 Jeszcze troszkę cierpliwości.