Na poczatku wybaczcie brak polskich znakow w tym wpisie. Spowodowane jest to tym, ze z koniecznosci musze korzystac z internetu w komorce i moja klawiatura nie obsluguje ogonkow.
Po potwornej burzy w nocy wyszlismy pelni obaw o pogode. Na szczescie deszcz tego ostatniego dnia nas oszczedzil i sucha noga doszlismy z radoscia i piesnia na ustach na Brzozki w Czestochowie. Stamtad po krotkim odpoczynku ruszylismy ulicami na ostatni odcinek wiodacy na jasnogorskie waly. Tam niejednemu z nas zakrecila sie lza w oku… Doszlismy! W kaplicy cudownego obrazu kazdy z nas zawierzyl w chwili cichej modlitwy swoje intencje ktore niosl na wlasnych nogach przez ostatnie 11 dni. Potem wspolna msza swieta na walach. Nalezy dodac, ze wielka furore zrobily nasze kolorowe parasole budzac w innych grupach zaciekawienie i troche zazdrosci. Po mszy wspolne pozegnanie na parkingu. Wiele radosci ale tez smutku bo oto kolejna wspolna pielgrzymka dobiegla konca. My jednak sie nie zalamujemy, zycie toczy sie dalej i juz myslimy o przyszlorocznym maszerowaniu do Tronu Krolowej Polski.
Nagrania od Jedrka dodam w najblizszym czasie kiedy tylko zasiade do normalnego sprzetu komputerowego. Jutro powrot do domu, ehh…