Aleśmy zmokli… Rzecz jasna od własnego potu, który lał się z każdego niczym woda z miejskiej fontanny. Jako, że dziś niedziela, to mieliśmy okazję spotkać się na uroczystej mszy świętej w lesie z innymi grupami tegorocznej pielgrzymki. Po mszy ruszyliśmy w kierunku miejscowości Czarny Las, w której to metropolii mieliśmy rzadką okazję skosztować kulinarnego dzieła naszego trzeciego wirtuoza chochli – Kazimierza. Każdy otrzymał ową chochlę makaronu wzbogaconego koncentratem pomidorowym oraz kiełbasą (pozostałą z dnia wczorajszego). Muszę przyznać, że wyszło to całkiem zgrabnie i smacznie. Kleryk David Duchovny na szczęście zaniechał kolejnych eksperymentów z mieszaniem ciężkostrawnego makaronu z innymi równie ciężkimi dodatkami, co bez wątpienia ułatwiło grupie spokojny marsz i rozkoszowanie się czystym powietrzem na całej długości i szerokości trasy. Spaleni, spoceni i zmęczeni dotarliśmy wieczorem do Kobylej Góry (według lokalnej notacji zapisywanej bez odmiany jako Kobyla Góra – we wszystkich przypadkach liczby pojedynczej). Teraz po kolacji (ale jeszcze przed kąpielą) korzystając z uprzejmości gospodarzy wrzucam tu dwa wywaiady DJ Jędrzeja, który niezmordowanie z zacięciem na twarzy szuka nowych osób do rozmów. Oto co dziś zarejestrował:
Na dziś tyle. Jutro czeka nas marsz do Łęki Mroczeńskiej wraz z kulminacyjnym momentem jakim jest przejście "na raz" całego Kępna tzw. trasą katowicką. Prosimy o modlitwę byśmy mogli cało i zdrowo pokonać ten odcinek i dojść do kolejnej miejscowości.
Z pielgrzymim pozdrowieniem 🙂